03-04-2014
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
- Oszczędzania trzeba też się nauczyć, ale sama szkoła tego nie załatwi. Istotna jest nauka przekazywana przez rodziców, dziadków. Mądrość człowieka w wieku senioralnym pozwala patrzeć na sprawy z większym dystansem, spokojem. Senior powinien być swego rodzaju mentorem, mediatorem. Kimś, kto nazwie problem i pouczy - mówi Roman Pomianowski, prezes Stowarzyszenia Program Wsparcia Zadłużonych.
E.K.: Co właściwie pana zainspirowało do zajęcia się tematem zadłużenia? R.P.: Jestem psychologiem z dość dużym stażem, mam za sobą ponad 30 lat pracy. Pracuję głównie z osobami uzależnionymi, które doświadczają czegoś takiego jak wyuczona bezradność - to takie moje hobby zawodowe. Około 2010 roku trafiłem na raport InfoDługu z którego wynikało, że w Polsce było wówczas ponad 2 mln ludzi, którzy stracili kontrolę nad swoimi fi nansami. Bezradność bierze się właśnie z utraty kontroli. U alkoholika jest to utrata kontroli nad piciem, a u dłużnika jest to utrata kontroli nad portfelem i w rezultacie nad całym życiem, bo utrata kontroli nad pieniędzmi sprawia, że wszystko w życiu przestaje się układać. Zacząłem wtedy przyglądać się temu problemowi i okazało się, że ludzie, którzy szukają pomocy w tym temacie nie mają się do kogo zwrócić. Owszem, dłużnicy chadzali do gabinetów psychiatrycznych i psychologicznych od zawsze. Tylko co może psychiatra lub psycholog dłużnikowi zaproponować? Znalazłem sam grupę osób, które chciały o tym problemie rozmawiać - bo ich to dotyczyło, interesowało. Zaczęliśmy zajęcia edukacyjne. Z czasem, w 2011 roku, postanowiliśmy nasze działania sformalizować.
E.K.: Czym różni się Wasza pomoc od pomocy wspomnianych psychologów, psychiatrów? R.P.: Specyfi ką naszego programu jest to, że opiera na pewnej spójnej, jednolitej teorii - teorii wyuczonej bezradności. W telegrafi cznym skrócie: kiedy człowiek traci kontrolę nad różnymi ważnymi sprawami w życiu, to próbuje swoje problemy rozwiązać. Bardzo intensywnie szuka rozwiązania, ale jeśli ten problem jest dla niego nierozwiązywalny, to co się dzieje? Kręci się w kółko, inwestuje swój wysiłek i w pewnym momencie nie ma już pomysłu co dalej - czy próbować znów? Najczęściej trafi ają do nas ludzie już dość mocno zaawansowani w problemach, którzy również próbowali sobie jakoś poradzić. A to pożyczali od rodziny, a to od znajomych, a to gdzieś w bankach, a to sprzedawali do lombardu. W tego typu sytuacji żadne z tych działań nie rozwiązuje problemu, jedynie go pogarsza i skutkuje dwiema rzeczami, dokładnie opisanymi w teorii wyuczonej bezradności. Pierwszy scenariusz: apatia, bierność, depresja - często prowadzące do samobójstwa. Drugi scenariusz: kiedy dłużnik wypróbował wszystkie możliwe rozwiązania i nic nie pomogło - po prostu przestaje myśleć. Kiedy człowiek przestaje myśleć, schodzi na poziom działań rutynowych, dobrze utrwalonych i prymitywnych. Takim prymitywnym działaniem jest ucieczka. Ale przed długami nie da się uciec. Nawet samobójstwo niczego nie zmieni, bo .
E.K.: Nie da się uciec przed długami? R.P.: Uciec można np. przed goniącym nas psem, ale nie przed długami. Ucieczka przed długami jest bezsensowna i jedynie pogarsza sytuację. Dłużnik w Polsce zostanie znaleziony błyskawicznie. Jeśli ucieknie gdzieś dalej, do Europy, odnalezienie go zajmie może z miesiąc.
E.K.: Co więc można zrobić ze swoim problemem i z tą bezradnością? R.P.: I tu jest element najbardziej zaskakujący. Co likwiduje bezradność? Sukces. A co będzie sukcesem dla dłużnika? Pieniądze? Spłacenie wszystkich zobowiązań? Nie, bo to często jest po prostu niewykonalne.
W początkach naszej działalności jeszcze idealistycznie wierzyliśmy, że będziemy namawiać dłużnika do tego, by podjął swoje zobowiązania i że będziemy mu pomagać, wspierać go, aż on spłaci je wszystkie, do końca. Nawet jeśli to zajmie trochę czasu. Niestety, przez te trzy lata działalności musieliśmy nauczyć się odrobiny pokory - są takie przypadki, gdzie całkowite spłacenie długów będzie niemożliwe. Szczególnie tyczy się to osób starszych - by całkowicie spłacić swoje zadłużenie ze skromnej emerytury niektórzy musieliby żyć pewnie z kilkaset lat. Z długami niekiedy trzeba nauczyć się żyć. I chodzi o to, żeby to życie było życiem godnym, a nie ciągłą szarpaniną. W naszym stowarzyszeniu wierzymy, że lekiem na bezradność jest sukces i tym sukcesem wcale nie muszą być pieniądze czy natychmiastowe spłacenie długu. Sukcesem takim doraźnym, malutkim, może być to, że dłużnik się przełamuje i szuka pomocy. Rozmawia z rodziną. To wszystko to już jest sukces i zachęca do kolejnych kroków po ścieżce na której widać, że uciekanie jest bez sensu, a ta droga pozawala wszystko poukładać, opanować i wprowadzać porządek.